niedziela, 17 sierpnia 2025
Podpisałam
wysłane do córy zdjęcie " kot zdechł" i w odpowiedzi dostałam opeer, że aż się oburzyłam, żart może niezbyt przedni, ale skąd podejrzenie, że mogłabym do kogokolwiek, a zwłaszcza do niej przesyłać zdjęcie nieżywego zwierzaka. W każdym razie Kevin podczas upałów polegiwał w najdziwniejszych miejscach i przybierał niespotykane do tej pory u niego pozy. Dni wolne, można powiedzieć zmarnowałam. Miał być rower, jezioro, dowolnie daleko, może sobotnia wędrówka Dwa z nich spędziłam w rozgrzebanym łóżku, sięgnęlam z rańca po wypożyczony wcześniej stosik z biblioteki i przepadłam. W sobotnie południe zmuszona przez miauki kota, któremu zachciało się, mam wrażenie najbardziej śmierdzących puszek, maxi natural z Biedry, wyczlapałam na żar, do najbliższego sklepu, z kilkoma puszkami w ręku, patrzyłam na te pełne wózki i otaczający mnie burdel dookoła, złapałam jeszcze tylko jakieś picie i szybko do domu, do zostawionych na łóżku fantazji. Do wczorajszego południa ostatni tom zakończyłam, z ulgą, bo ileż czasu można na kanapie spędzać i z rozczarowaniem, powrót do zwyczajności i róznych niewesołych myśli. Na działkę marsz, musztrowałam się w duchu. Kłódka mi się ostatnio zbiesiła i nie mogłam jej zamknąć toteż tylko zawisła, a jako kamuflażu uzyłam dzikiego groszku pnącącego się obok w wielkiej obfitości, jednak gdyby ktos tylko puknął niechcący... O działce nie mam wielkiej ochoty pisać, jedna wielka porażka. Pomidory które kupiłam wiosną od jednego paskudnego dziada, nie dość, że drogie okazały się pomidorami czereśniowymi ? Koktajlowe to są bodaj małe krzaczki, te są normalnej wielkości, tylko malutkie pomidorki mają, przyznać muszę że smaczne i słodkie. Na domiar zaraza je zaatakowała, gnojówka z pokrzyw, drożdże, trzeba by pewnie chemią je potraktować, wywalam co rusz jakiś krzak. Fasolkę, slimory, w trzech miejscach miałam, wyżarły do gołych łodyg, obsypywałam granulkami, ale co chwila deszcz, w końcu machnęłam ręką. Z plusów,stara róza którą z pewną obawą mocno przycięłam wiosną, bo gruba, łysa, wysoka łodyga, mająca przez cały sezon góra trzy czerwone różyczki, obsypała się taką ilością kwiatów, że patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Próbowałam doczytać o rózach, ale jest masa informacji, a ja nawet nie wiem, jaka przedstawicielka rosnie mi po płotem, wiem teraz, że lubi cięcie. Krzaczek nie wiadomo czego, dwa lata temu posadzony, nie rosnący, chorowity w wyglądzie, przesadziłam, w przeciągu paru tygodni, ożył, urośł, zobaczymy tylko jak przetrwa zimę. Z wyprzedażowych kwiatków kupiłam doniczkę z dwiema nędznymi listeczkami brunei, stała i stała a teraz, każdy liśc nieomal jak moja głowa, olbrzymka. Wycieczki sobotnie przestały mnie bawić, jakoś nie mam ochoty na spotykanie A. Jestem zła na siebie, wiadomo, ale jak można decydować za kogoś na podstawie rozmowy sprzed kilku miesięcy ? W dodatku kiedy przyszło do rozliczeń,(zpisała, zapłaciła) okazało się, że wrześniowy rajd nie ma sponsora i automatycznie impreza podrożała o kilka stów, i koszt, który wcześniej było dla mnie jeszcze do przełknęcia, stanął mi w gardle. Słuchanie A. o jej ostatnich zakupach, jest gadżeciarą, najnowszy telefon, zegarko-komputerek, gadający kask, nagle zaczął mnie drażnić, och zazdrość pewnie przeze mnie przemawia. Jej brakuje nieco empatii a ja jestem dupą w korach, sprawić komuś przykrośc, och nie, lepiej ,zeby mi ją sprawiano. Na domiar przyszło rozliczenie za centralne, pół osiedla się wzburzyło, na fejsie wrze, wprawdzie nie mam, ale koleżanka przesyła różne info. Trzeba zapłacić sporą sumkę i nagle za sprawką nowych zaliczek czynsz wzrósł niebotycznie. Mama, potem córa wprawdzie zaoferowały wsparcie, grzecznie odmówiłam,zawsze sobie radzę.Różyczka ma aksamitne płatki, delikatny zapach i jakby podwójne środki :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podpisałam
wysłane do córy zdjęcie " kot zdechł" i w odpowiedzi dostałam opeer, że aż się oburzyłam, żart może niezbyt przedni, ale skąd pode...

eee ja sobie w tym roku darowałam wszystkie nasadzenia warzywne. po zeszłym, kiedy to ślimory wszystko zeżarły... i mam spokój. inna sprawa, że muszę jednak coś ze skrzyniami zrobić, bo mi się zdziczało towarzystwo. albo leje albo suszy w tym roku głównie lało. i ja sie temu poddaję, nie walczę z materią. szkoda czasu i energii.
OdpowiedzUsuńa co czytasz?
Autora możesz znać, bo kiedy zainteresowałam się kto to pisze, okazało się, że jest całkiem poularny i to żadne moje odkrycie. Tad Willams. Pierwszą przeczytaną, najchudszą były Brudne ulice nieba. O aniele adwokacie, bez rewelacji, ale spokojnie dało się czytać. Potem Wojna kwiatów, ta mnie wciągnęła, super fantazy, i potem Smoczy Tron, porównywany do Tolkienowskich produkcji, z czym akurat niezupełnie się zgadzam.
OdpowiedzUsuńo fajnie a ja nie znam hehe to dziękuję spróbuje.
UsuńCudna róża, w dodatku jakie ma zdrowe liście, u mnie wszystkie już porażone grzybem. Pomidory koktajlowe są w wielu odmianach, takie wielgaśne krzaki też mam. Te niskie to np. odmiana Maskotka, mam w tym roku, ładnie owocują, ale nieodporne na zarazę. Smaczne, ale nie dorównują pod tym względem odmianie Radana- też koktajlowe, w kształcie gruszeczek, przepyszne. No, ale krzaki dość wysokie, za to na zarazę niepodatne. Z tą ceną rajdu to niefajnie, nie można się wycofać ze względu na taki wzrost kosztów? No, chyba że jednak wyjazd jest na tyle atrakcyjny, że zaciśniesz pasa i dasz radę pojechać :-)
OdpowiedzUsuńJakże się cieszę, że zagląda do mnie osoba, która zna się na pracy "na roli". Gdybym pisała kiedyś głupoty, to proszę postaw mnie do pionu. Moja wiedza jest powierzchowna i nie należę też do zbyt dociekliwych osób. W artykule jest napisane, usuwać dziczki z drzew, więc ja kiedyś przez cały tydzień robiłam pogrom na swoich starych gruszach, omal nie uśmiercając ich przy okazji. Przy pomidorach w ubiegłym roku pomagała mi przemiła sąsiadka, pokazywała jak wiązać, czemu u mnie jest szesc lodyg a inni mają gora dwie. W tym roku ma problemy zdrowotne, wiec nie zawracam jej glowy.
UsuńA propos wyjazdu, mogłabym wycofać się, tracąc część wpłaconej kasy, mogłabym.Ale A jest osobą z kolei bardzo towarzyską i możliwe, że nie znalazłaby nikogo w tak krótkim czasie na moje miejsce, po wtóre ja dotrzymuję słowa, po trzecie, niech się dzieje co chce :)
Oburzona jestem. Jakie zmarnowanie dni? Odpoczynek i relaks z książkami to nie marnowanie czasu. Cuuuudowny weekend!
OdpowiedzUsuńTaaa cudowne, miałam plany wyjazdowe i spotkanie z dawno niewidzianą znajomą. Ale rano uznałam, że przeczytam tylko parę stron i tak utkwiłam przez następne godzin kilkadziesiąt.
UsuńNo nie. Tyrpanie się na rowerze z bolącym zadem - to by było marnowanie dnia! Ale łóżko i książka, dwoje najlepszych przyjaciół człowieka, to królewskie spędzenie czasu.
OdpowiedzUsuńDoskonale pamiętam czas, kiedy książkę zawiniętą w ręcznik, przemycałam do łazienki, bo mój ex bardzo nie lubił, kiedy tracę czas na byle co. Doceniam więc, że mogę. Jeżeli jednak nie będę ruszała się dostatecznie często za szybko podryfuję w kierunku większego rozmiaru, przed czym się rozpaczliwie bronię.
UsuńTo przynajmniej ja mam to z głowy: zawsze byłam dużych rozmiarów i mnie to nie przeraża 😅
UsuńJestem proekologiczna, nie mam zamiaru kupować nowych ciuchów 😉
OdpowiedzUsuń