bloga traktuję raczej jako wprawkę, pewnego rodzaju ćwiczenie. Nie zamierzałam poruszać tutaj tematów trudnych , bolesnych dziejących się tu i teraz, bo to co kiedyś zdarzyło się i przepracowałam jakoś, mogę dotknąc od czasu do czasu. Nie sposób jednak przejść nad ciężarem,który nazbyt aż mi doskwiera ostatnio. Do tego poczucie winy, wstyd za emocje, których nie powinno być, a których nie sposób się pozbyć. O młodszej córce wspominałam, ostatnio leciała do Londynu na jakiś spektakl,piękne zdjęcia z teatru mi przysłała. O starszym dziecku nie pisałam. Nasza relacja to napięcia, nieporozumienia i ciągły niepokój.Nie rozumiem jej wyborów i podejścia do życia. Kiedy dzwoni, boję się odbierać, telefon zwiastuje kłopoty i zazwyczaj jakąś bombę, która mnie ogłusza. Przez ostatnie tygodnie główny temat rozmów był jeden, jej małżeństwo. Początkowo słuchałam bez emocji , bo to małżeństwo to ciągła drama od kilkunastu lat, kiedy dotarło do mnie, że tym razem serio jest, że się pakuje i wyprowadza, uświadomiłam sobie nagle, że jest całkiem prawdopodobne, że zapuka do mnie,do mojego małego mieszkanka,że nie ma nikogo innego. Ja sama nigdy nie byłam zbyt towarzyska ani chętna do nowych kontaktów, ale miałam wokół kilka koleżanek, z którymi mogłam pośmiać się pogadać, ponarzekać. Mój eks starał się, zabronić nie mógł, wszak żadna że mnie Isaura, odciąć mnie od psiapsiół, wyśmiewał, docinał, ale jakoś wybitnie uparta byłam pod tym względem. Córa nie ma nikogo, tak jakby w prózni żyła, tylko ja jako wsparcie. Z nią, dzieci, papierosy,piwo i najgorsze, niekończący się potok pretensji i żalów, do mnie i całego świata. Czy zamknęłabym przed nią drzwi, nie, sumienie by mnie żywcem zżarło, czy wytrzymałabym z nią dłużej niż parę godzin, obawiam się ,że nie. Czekałam więc, uciekając w ksiązki na rozwój sytuacji. Parę dni temu wynajęla mieszkanie, mąż nie pozwolił jej zabrać nawet sztućcow, trzeba było wszystko organizować. Czy mi ulżyło, trochę, za malo. Jej wcześniejsza praca, konflikty ze współpracownikami, z dyrekcją. Mówiłam, co cię obchodzi, kto z kim sypia, co kto robi albo nie robi, zajmij się tym co do ciebie należy, nie atakuj przełożonych, nawet jeśli masz rację, zwolnią cię w końcu. Teraz zimno mi się robi, kiedy opowiada co w nowej pracy. Nie przejmowałabym się tak bardzo, nie czułabym tego ciężaru, gdyby nie dzieci, na których skrupia się cały bałagan. Starszy nastolatek, telefon i niewiele więcej go interesuje, młodszy...Czasami dostaję pozwolenie na zabranie go . Chętnie chodzi na basen, przez całe lato, żadne z nich nigdzie go nie zabrało, nawet na głupie jezioro, zięć ma samochód. Autobusem nad najbliższą wodę to ponad trzy godziny jazdy z przesiadkami. Półtorej w jedną, potem z powrotem i dojść trzeba spory kawałek. Raz się wybrałam. Kilka godzin stałam w wodzie, powrót na kocyk to zaraz łapanie za telefon. W wodzie natomiast szalał, odpływał za daleko, nurkował. Nie reagował na prośby, krzyczeć nie chciałam, córka mam wrażenie krzyczy bez przerwy, więc stałam w tej wodzie, w pobliżu niczym czapla. Powrót był rozpaczliwy, mały nie przyzwyczajony do ruchu ledwo szedł i marudził okropnie i ja na ostatnich nogach. Odchorowałam.
Jutro na rower, ostatni trening przed rajdem. Zmęczenie jest dobre, tonuje emocje i ksiązki, mój największy przyjaciel. Znowu trafiłam na fajnych autorów i pozycje które można pochłaniać i bywac w innych światach.
Dedykacja z "Dziecka Odyna" Siri Pettersen
I tobie. Tobie,który zawsze czytałeś ksiązki nieznane wszystkim innym. Dziwakowi,ktory siedział w ostatniej ławce w klasie. Tobie, ktory dorastałeś w ciemnej piwnicy, gdzie o twoim losie decydował rzut koścmi. Tobie, który wciąż przebierasz się za kogoś innego. Tobie, który nigdy nie potrafisz się do końca dopasować i któremu często się wydaje, że jesteś w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie. To jest książka dla ciebie.
To była ksiązka dla mnie.
dedykacja również dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńpiękna.
No więc stawiam sprawę jasno, czasami cieszę sie, że nie mam dzieci. nie żebym w pierwszym odruchu rozpaczała. to była moja decyzja świadoma. dorosła a tylko w niewielkim stopniu zbieg okoliczności i smutne dzieciństwo.
lubię pomagać, jestem empatyczna...zawsze byłam ale cenię sobie swoja wolność ponad wszystko. i z kazdym rokiem jestem coraz bardziej asertywna.
Trzymaj się kochana.
i pamiętaj, że nic nie musisz. a możesz. i chcesz pomagać swoim wnukom na przykład.
Usuńcały czas mi imponujesz swoim uporem, fizyczną aktywnością i charakterem. mogłabym mieć taką koleżankę. bliską. a gdyby ta koleżanka opowiedziała mi, że z powodu męża musi czytać ukradkiem...noż jaciepierdziele. miła moja co to za gość ? bym go wyśmiewała z tego powodu każdego dnia. dobrze, że go zostawiłaś.
Uściskuję.