wtorek, 8 lipca 2025

Tydzień pod psem

spędzony w sensie dosłownym. Najgorsze wieczorne wyjścia, moje normalne popołudniowe jakos bezkolizyjne były. A wieczorami cała osiedlowa populacja właczając i te duże osobniki.  Wilczury, rottweilery, dobermany a prowadzące je to zazwyczaj nieduże kobiety. Czułam się nieomal jakbym po polu minowym stąpała. Na każdym spacerze, mimo upałów towarzyszy mi mama. Widząc że Bari się spina i z drugiej strony babeczkę ledwo utrzymującą swojego czworonoga skręcałam w lewo w prawo , w krzaki,gdziekolwiek. Za mną mama po tej trawie do pasa, probująca przejśc za mną przez krzaczory. Kiedy raz i drugi utknęła, zaczęła w końcu chodzić alejkami osiedlowymi, ginąc mi z oczu. Pies, który chodzi jak chce, a kiedy nie chce wali się i bezczelnie patrzy na człowieka i mama kręcąca się bezradnie gdzieś dookoła. I tak 3, 4 razy dziennie. I ludzie uśmiechający się do mnie, odpowiadam uśmiechem, dzień dobry, my panią znamy: obserwujemy z okna, następny obcy przechodzeń, jak słyszę psa, wychodzę na balkon, żeby popatrzeć, to taki zabawny widok. Bari show, na ostatnie spacery sukienki zaczęłam zakładać, skoro pod obserwacją jesteśmy niechże się prezentuję 😁.To było nużące w sposób zadziwiający 10 dni, zaczęłam się czuć nieomal starsza od mamy, dreptu, dreptu z mamą, w kuchni radio na cały regulator, w pokoju telewizor takoż samo, dla mnie dzwięki  na dłuzszą metę nie do zniesienia. Jednak wpadać  na godzinę, dwie,a spędzać nieomal cały dzień to zupełnie dwie odmienne sprawy. Siostra w końcu zameldowała się w domu, więc we wtorek ja już o świcie..

Siedziałam na połamanej drabince od ambony myśliwskiej, przerwa na śniadanie, wszędzie na dole pałetały się  duże mrówy. Po drodze kupiłam w piekarni swieżą drożdzowkę, popijam kawą, dwa łyki przełknęłam, trzeci wyplułam, przedziwny smak, ohydztwo.Olśnienie, po ostatnim wypadzie zostawiłam w termosie  trochę płynu do mycia naczyń, żeby się dno przeczyściło, no i jak wstawałam rano, o tej czwartej złapałam  termos bezmyślnie , sruu kawę, zalałam wodą, i tak to popiłam drożdżówkę ludwikiem. Po drodze był sad, wiśniami próbowałam zabić smak płynu, potem w lesie jeszcze jagodami, bezskutecznie. 

Trochę padało, trochę bładziłam, a kiedy w końcu uznałam, że tyłek dostatecznie mnie boli i kolano zaczęłam czuć, czas na powrót, skusiłam się ,zeby zamiast wracać wytyczoną trasą asfaltową skorzystać z podpowiedzi aplikacji, która twierdziła, jeżeli skręcisz w las zaoszczędzisz 15 min. Droga przez las wstępnie wyglądająca niewinnie i miło okazała się drogą przez mękę. Ponadto internet się rwał się, pokazywało np.że za dwa km mam skręcić w jakąś przecinkę, potem brak zasięgu, przejeżdżałam ten skręt, potem wracałam, finalnie zamiast oszczędzić czas straciłam ponad godzinę. Siedziałam potem z ulgą w pociągu kontemplując swoje czarno siwe, bezsprzecznie bardzo brudne łydki.

8 komentarzy:

  1. starość rodziców jest przykra, obciążająca i bardzo smutna...
    nie boisz sie sama jeździć ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człek wie, że starość jest nieuchronna, ale kiedy dzień w dzień widzisz swoją przyszłość jakbyś się w lustrze oglądała to jest to emocjonalnie trudne. Mama walczy w każdej godzinie że swoją słabością, z pamięcią. Nie chcę tak.
      Strach, ekscytacja, niepewność, czuję że ciągle żywa jestem a nie tylko emerytka przeżywająca kolejny film na netfixie.

      Usuń
    2. gdyby zdrowie zostało mi odziedziczone po matce Jadwidze. to bym tak chciała. działka, roślinięta, jazdy do nas pekapem, wyraźne acz chujowe poglądy polityczne, kościół, rodzina, telwizja...trzyma się.
      doskonale ciebie rozumiem i mnie adrenalina potrzebna jak powietrze.

      Usuń
    3. U Ciebie adrenalina niemal na okrągło, ja dozuję :)

      Usuń
  2. No i tak kończą się wszelkie wędrówki. Ja tam wolę źle leżeć, niż dobrze iść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frau jednakowoż, kiedy wracasz taka zlachana i umęczona wtedy Twoje cztery ściany wydają się najlepszym miejscem na świecie, a tak leżeć na okrągło to czasami nie nudno ?

      Usuń
    2. Nie, bo czyta się książki ☺️

      Usuń
    3. Czytanie to i dla mnie nieomal jak oddychanie niezbędne. Ale pomiędzy jedną a drugą okładką ?

      Usuń

Podpisałam

wysłane do córy zdjęcie " kot zdechł" i w odpowiedzi dostałam opeer, że aż się oburzyłam, żart może niezbyt przedni, ale skąd pode...