Nie jestem przesądna, żadne tam piątki trzynastego, żadne koty przebiegające drogę, gdyby koty mnie przerażały, to podczas swoich wycieczek po wioskach, nie zdołałabym ruszyć z miejsca, koty wszelkich rozmiarów i maści szwendają się nawet po pozornie bezludnych okolicach. Kiedyś jechałam za kotem, który uciekając przede mną, a raczej rowerem,biegł środkiem dróżki, potem skręcał w prawo, potem znowu w lewo i tak kilka razy i do tego czarny był niczym sam Lucyfer. Czasami zwykłe dni bywają do kitu, rano, zazwyczaj kiedy wstaję, lecę do kuchni postawić czajnik na gazie, potem łazienka. W piątek takoż było, na szczęscie nie miałam w lazience żadnego czytadła pod ręką, buu biblioteki mają jakieś przerwy techniczne, a ksiązki ostatnio wypożyczone nie nadaja się do niczego a najmniej do czytania, mam cztery na kupce, czytam po jednej stronie i rzucam, potem biorę następną daję radę dwie strony i ręce mi opadają, nie da się czytać ni w cholerę. Wracając do piątkowego poranka, wychodzę z łazienki, zaglądam do kuchni a tam się hajcuje na całego, ścierka za blisko palnika była, złapałam za koniuszek i buch do zlewu, smród i dym w całym mieszkaniu.Córkę bym podejrzewała, pierdyka wszystko nie patrząc gdzie, a ja ostatnio tylko wodę gotuję i to zazwyczaj na innym palniku. Jem jogurt ubrana już do wyjścia, pac ,łyżka sama z się wyleciała w powietrze, bluzka i spodnie do wymiany. Jestem parę km od mieszkania, ale mysle intensywnie, ogień w kuchni była przerazający, tam deski stoją nieopodal a jak któraś tli się tak niezauważalnie, a inne ścierki ? nie sprawdziłam,nie jestem pewna, zawracam, muszę sie upewnić, a nuż znowu coś się pali... Dwie godziny pózniej jestem na cmentarzu u ojca, raz w tygodniu podlewam kwiatki, baniak do kranu tak przystawiam nieudolnie, że nagle w prysznicu stoję, nie dość ,że mokra to nie wiedzieć czemu w ziemi. Znowu do domu..😁
Kąpałam się dzisiaj, pierwszy raz w tym roku. Woda nieomal lodowata przy pierwszym dotknięciu, ale jak już się zanurzyło po czubek to przyjemnośc, ba radość z pływania zaraz się pojawiła. Czemu ja tak pózno sezon kąpielowy zaczęłam ? Niechybnie działka wszystkiemu winna. A to przy pomidorach, to fasolka, to kwiaty, to trawnik, ileż by się nie zrobiło, ciągle trzeba więcej. Uwiązana jestem przez najbliższe dni, zadnych wyjazdów, wędrówek. Siostra z mężem się urlopuje i mama i pies na okrągło. Najgorsze są wyjścia wieczorne, pół osiedla spaceruje ze swoimi pupilami, Bari ma zdecydowane poglądy na towarzystwo, jednych toleruje, innych wprost nienawidzi, trzeba mieć baczenie kto i gdzie w zasięgu wzroku, spróbujcie utrzymać taką rozwścieczoną masę na smyczy. Dodatkowo wydaje sie, że w niektórych mieszkaniach bytują troglodyci, którzy po zjedzeniu posiłku resztki wyrzucają przez okno, a Bari do nich ciągnie niczym mucha do miodu.
Zdjęcia kwiaciorków, miały być na końcu. Dla mnie jest to najpiękniejsza pora roku. Wszystko pachnie, kwitnie, do tego truskawki i czereśnie, które żrę w ilościach nie do ogarnięcia. Nawet problemy ze snem wydają się nieco mniejsze, bo nawet kiedy budzę się w nocy, to za chwilę szarzy się i jaśnieje, można o czwartej wyjść na balkon i kwiatki podlać, dzień przywitać.
tak to zdecydowanie najpiękniejsza pora roku :-)
OdpowiedzUsuńchoć u nas pogoda jakaś popieprzona. podobno od jutra upały, no mam nadzieję. bo już mam dosyć huraganu, 18 stopni, chmur...
kwiatki masz pienkne.
Teatru nie gadam z Tobą, kwiatki piękne ale Ty masz pienkne wakacje te Lofoty, a nawet Albania... Pierwsze: czyste surowe piękno a w Albanii niespodziewajki pewnie czekają za zakrętem.
OdpowiedzUsuńMnie tam pogoda pasuje, często pada i nie ma upałów..
o tak w te wakacje nie zamieniłabym sie z nikim, długo na nie czekałam :-)
Usuńa więc dziś będzie u nas bardzo ciepło, cudownie.
Do gatunku cieplolubnych należysz? A jednak na północ cię gna, nie do Afryki :)
UsuńBywa ich całkiem dużo. Takich, że chce się wrzasnąć: CO JESZCZE????? Mam ich całkiem sporo. Co do masy na smyczy to wiem co to za ból. Cieszę się, że ważę ile ważę w takich przypadkach, bo moje futro ciągnie nie do jedzenia, a do ucztujących wiewiór, kaczek, mew, czy innych albatrosów, co dokarmia sąsiadka. Mam ochotę na nią donieść.
OdpowiedzUsuńLubię ptactwo, kiedy mieszkałam w Holandii jechałam bardzo okrężną drogą do pracy, gdzie łąki wzdłuż kanałów aż pulsowały harmidrem drących się kaczek, gęsi, gdzie łabędzie spaly pośrodku ścieżki rowerowej.
OdpowiedzUsuńA takie dni to wzbudzają we mnie niepokój, bo zazwyczaj poukładana jestem i myślę sobie a nuż dziad alzheimer puka...
Kwiaciorki przepiękne, zwłaszcza te z dwóch ostatnich zdjęć. A wakacje też mam do dupy, żadnych planów. Tak źle to jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuń