Zanim o cudach będzie, wspomnę o nudnej, zakrapianej deszczem rzeczywistości. Działki i prac rolnych mam powyżej uszu, nic nie idzie zgodnie z planem i z moimi wyobrażeniami, wszystkie wysilki spełzają na niczym. Kwiaty rosną gdzie chcą, wcale nie tam gdzie je posadziłam. Krzaki borówki musiałam przesadzić, rosły obok malin i truskawek i owe towarzystwo za bardzo zachłanne się okazało. Wszędzie ślimory i mrówki, nawet maliny muszę bacznie oglądać przed zjedzeniem, bo już parę razy plułam wściekle jakąś żywą drobiną. Czeka mnie walka z krzaczorami, które sama sadziłam, a które nie są tymi, które miały być w momencie zakupu, a rosną jak głupie. Zwieńczeniem moich wysiłków jest szklarnia z pomidorami. Miały być jak w ub. roku duże czerwone i duże malinowe, nie mam żadnych z tego rodzaju. Dziwiłam się patrząc na kilka, jakoś bardzo długo dojrzewających, aż łodyga złamała się nie wytrzymawszy ciężaru, okazały się już dojrzałe bardzo i pomarańczowe finalnie. W przyszłym roku zrobie pomidorową przerwę, a potem będę sama hodować z nasionka, jedyne wyjście chyba, żeby wiedzieć dokładnie jakie owoce będą, ech..
Cud jest związany z rajdem. Wspominałam pisząc o poprzednim, że niepowtarzalna atmosfera, przyjazni, weseli ludzie, z jednej opcji politycznej, na ogół, w mojej grupie był jeden zwolennik Mentzena :) A to że ja na blogu żaliłam się, żem biedna i ciężko było, nie znaczyło że innym psułam humory. Odwrotnie, słyszałam, że śmiałam się i żartowałam najgłośniej. Zarty głównie z siebie i śmiech przez łzy. W drugim dniu jazdy mieliśmy postój i poczęstunek w miejscowości Jedzbark. Zaprosił na sołtys, a koło gospodyń ugościło smacznym posiłkiem. Były różne zupy i wszelakie ciasta , napoje, były też mięsiwa i kiełbasy. Ugoszczono nas po królewsku. W zamian proszono o datki dla Amelki, czterolatki, chorej na serce. Operacja w Stanach, koszt ponad dwa miliony złotych, przez rok zbiórki rodzice nie uzbierali nawet połowy potrzebnej kwoty. Jedni wrzucali do puszek, inni robili przelewy, ciągle kropla w obliczu ogromu sumy. W ostatni piątek zatrzęsła się ziemia, ktoś wpłacił brakującą kwotę, ponad milion złotych! Pod matką dziecka ugięły się nogi, nie wierzyła, a my wzrusz po całości.
marze o szklarni i o własnych pomidorach. mam co prawda sąsiada z dużą szklarnią i nam te pomidory zwyczajne daje na życzenie ale ja chce mieć swoją. uwielbiam zapach pomidorów. a my w tym roku po raz pierwszy nie mamy żadnych. odpuściłam sobie, bo ślimory, grzyby susza deszcze...wszystko sobie w tym roku odpuściłam. chyba będę to robiła na emeryturze.
OdpowiedzUsuń