grzecznie bardzo : gdzie jest moja choinka, no gdzie ? Przewaliłam połowę mieszkania, kąty do których mogłaby się zmieścić i ciągle nic. Dla zainteresowanych, choinka zrobiona ze sklejki, pomalowana na biało, w środku kilka, kilkanaście lampek również palących się na biało, ascetyczna forma, lubię takowe, ok 80 cm. czyli żadne maleństwo i nie ma, wsiąkła na amen !. W leśniczówce byłam dzisiaj po parę zielonych gałązek, żeby pachniało i do stroika. Prościej zapewne byłoby w pobliskim lasku urwać trochę gałęzi, ale świadomie nie będę kaleczyć żadnego drzewka. A jeżeli nie znajdę zguby moja wizja wystroju pójdzie się paść w nieboskłony. Robię wilię dla rodziny. Czas mam, nie jestem przepracowana, gorzej z funduszami. Pomyślałam, że może w ramach oszczędności sama zrobię pierogi. Wspominałam zapewne, że mierna ze mnie kucharka, patrząc na przepis uznałam,ze to nie wygląda groznie. Ciasto miało się nie kleić, kleiło, cieniutko rozwałkowanych kawałków nie mogłam oderwać od blatu, robiłam więc grubsze.W grubsze ciasto włożyć mogłam mniej farszu i gorzej się sklejały brzegi. Hm, jadalne to było i owszem, ale dla gości ? never. Zamówiłam, a sama przez parę dni jadłam co dzień, za karę chyba owe nieszczęsne pierogi. Miejsce w lodówce potrzebne.
Dziecko nadciągnęło wcześniej zupełnie niespodziewanie. Wczesnym rankiem dostałam esa, siedzi w pociągu do Berlina, w domu wyląduje póznym popołudniem. Każdy z pociągów miał opóznienie, przepadały przesiadki. Córa zjawiła się po 22 ej, zmęczona, zła, sfrustrowana. Nawet się nie przywitała, na dzień dobry dostałam zjeba, że nie zrobiłam czegoś co powinnam zrobić , o czym powinnam pomyśleć i przewidzieć. Potem, że w domu śmierdzi, i owszem gotowałam od dnia poprzedniego kapustę, to i woniało. Otworzyła okna i nagle w domu temperatura lodowcowa. Gdyby to był dzień, wyszłabym z domu, żeby się uspokoić, ale że pózno, włączyłam jakieś filmy świąteczne, z których dzisiaj nie pamiętam już nic. Dziecku na drugi dzień przeszły wszystkie humory, ale, ale, jutro miałam nie iść na wycieczkę, jednakowoż pójdę, na odległość bardziej za nią tęsknię. Porządki robię i to wcale nie świąteczne. Od jednej z byłych pracownic dostałam druk do wypełnienia dla ZUSu. Parę stron, nawet nie pamiętałam, w jakim okresie ta dziewczyna pracowała. Księgowość dawnymi czasy, prowadziła mi znajoma, której trochę zawdzięczam upadek mojej firmy. Zniknęła z horyzontu, no nic, w końcu się przełamałam i zeszłam do piwnicy. Karton na kartonie, niedokładnie poopisywane, pakowałam się w dużym pośpiechu. W końcu znalazłam to czego szukałam, blada i zakurzona. Jednak zważywszy, że trochę pracowników przewinęło się poprzez sklep, pewnie za jakiś czas znowu dostanę jakieś druki do wypełnienia. Takoż dzwignęłam jeden karton z bardzo przeterminowanymi papierami do przejrzenia, a potem do zniszczenia, w drodze na czwarte piętro karton nie utrzymał ciężaru i łups. Przez ostatnie parę dni siedzę i drę, to akurat faktury na drobne paski i jak daję słowo odciski mi się porobiły. Ma ktoś niepotrzebną niszczarkę ?
w pierogi nie umiem nic a nic, MJ znaczy Matkajadwiga będzie robić ze słodką kapustą. ... no córka widzę charakterna :-)
OdpowiedzUsuńa dokumentów, to się nie trzyma 5 lat i już?
oraz niszczarkę mam ale używam.
Pierwszy raz czytam o upadku twojej firmy. przykre to.
Panie święty, jak można urodzić się bez umiejętności robienia pierogów???
UsuńDokumenty; zgadza się 5 lat, ale jak się dokopalam, widzialam papiery i z 2013, zawalają mi przestrzeń a z kolei te dot. pracowników trzeba trzymać o wiele dłużej. Toteż trzeba mi przejrzeć wszystko, a potem wywalić. Niszczarki miałam kiedyś dwie, oddałam ech.
OdpowiedzUsuńJak to?! Nie umiesz robić pierogów od urodzenia? Dziiiiiwny jest ten świat...
OdpowiedzUsuńMożliwe, że dostalam wadliwy zestaw genów. Ex miał dużo satysfakcji w wytykaniu mi braków i umiejętności kuchennych.
OdpowiedzUsuńMój ex miał satysfakcję w ogóle z tego powodu, że istnieję i można się nade mną pastwić. Pierogi nie pomogły w niczym.
OdpowiedzUsuńNa pohybel draniom
OdpowiedzUsuń