kontynuować będę, bowiem o ptaszkach było ostatnio, a dzisiaj nad tematem kwiatków się pochylę, ale z żartów schodząc na twardszy grunt; mój ciężki znój i porażki, mam wrażenie nieustanne, na działce. Wczoraj nawet nie pojechałam, jako że ciepło i padało, wyobraziłam sobie,że ślimory lambadę tańczą wśród grządek i dożerają, to czego nie wykończyły wcześniej. Ekologiczna chciałam być, broń bosze żadnej chemii, więc skorupki od jajek, fusy od kawy, mączka bazaltowa, drobne kamyki i jeszcze parę rzeczy o których nie wspomnę, i co? Wielkie g.., a nadmienię jeszcze, że wszędzie powtykałam czosnek i dymki, które też ponoć odstraszają, pewnie coś odstraszają ale nie szkodniki. Faktem jest, ze mam kawał zagonu, zarośniętego wszelkim chwastem, wcześniej pięknie skopanego, na którym miały się pysznić dalie i cynie, dalie zostały może dwie, sadziłam kilkanaście, a z cynii nie został nawet ślad, w przyszłym roku zamierzam chemię na kilogramy kupować. Oczywiście, że są kawałki miłe dla oka.
Ogórków mam mrowie, zasadziłam je wraz z pierwszymi pomidorami, pamiętacie pomidory zmarzły, ogórasom nic nie było i teraz co zaglądam, to mały woreczek zbieram, a że ja mało perfekcyjna pani domu jestem i uznaję je tylko w mizerii, to wciskam je wszystkim dookoła. Ubiegły rok spędziłam nieomal na przekopywaniu i odchwaszczaniu, najwięcej było jak to ją zwą: nawłoć kanadyjska, miałam tego żółtego dobrodziejstwa całe pole i wyrywałam małpę zawzięcie i z nienawiścią w oczach bo na jedną wyrwaną pokazywały się trzy nowe. W tym roku powschodziły nowe chwasty w tym jedna, jedniusieńka pokrzywa, którą zamierzam przesadzić, bo teraz koło hortensji zapragnęła się pokazać. Z chwastów, które ocaliłam został dziki groszek, w ubiegłym roku też z nim walczyłam, ale kiedy zaczął kwitnąć, uznałam, że piękny jest i teraz się rozsiewa wszędzie. Z grochem, koło ogrodzenia konkuruje mięta, lubię ją, listki zielone, pokryte jakby zamszem, rozcierać w palcach i czuć przy każdym ruchu intensywny miętowy zapach i całe to towarzystwo wraz ze wspomnieniem piwonii zasłania po długości brzydką, rdzewiejącą siatkę.
Z rzeczy najistotniejszych, mama już po operacji i co najważniejsze w zupełnie niezłej kondycji. Bałam się, bo po tej wcześniejszej taka splątana była i długo dochodziła do siebie zarówno fizycznie jak i psychicznie. Byłam dzisiaj na pierwszych odwiedzinach i wywiozłam ją na wózku w okolice szpitala. Szpital jest nieomal w lesie i z bardzo zadbaną zielenią dookoła. Prowadziłam ją wśród róż i hortensji. Wczoraj pojechała tam, szpital jest w sąsiednim mieście, siostra z Barim, Bari na widok mamy tak zaczął skomleć i cieszyć się, że nieomal ją przewrócił. Bari to kierda uparta, na spacerze muszę go czasami wprost błagać, podsuwać smakołyki pod nos, żeby dwa kroki zrobił, a do pociągu to hyc. Lubi podróżować, pociąg, autobus, samochód,wszędzie się dobrze czuje, boi się tylko morza, odrobinę, bo każda inna woda jest jego. A jutro znowu poniedziałek eh..
Pokrzywą mam mało i nie wiem co to się porobiło z tymi pokrzywami
OdpowiedzUsuńZkarlatka amerykańska za to rozsiewa sie wszedzie iw jednym.miejscu jest już z nieczywoplotm posadziła ogórki wvpomidorki koktailowe w donicach i wannach i zobaczymy. Posypałam granulkami niebieskimi z ogromnym wyrzutem...
Teatru, niemożliwa jesteś, a wyrzucać to możesz sobie li jedynie kondycję, która cię ogranicza w tak fantastycznym miejscu, w którym jesteś w tej chwili.
OdpowiedzUsuńI reklamację składam a propos serialu o wikingach, kiedy dotrwałam do momentu kiedy gościu, wsadził palec w tylną szparę i z zawartością kazał to łykać niewolnikowi zamknęłam łapka z niecenzuralnym słowem pod Twym adresem.
OdpowiedzUsuń🤣🤣🤣🤣🤣uwielbiamy ten serial. A moim ulubionym momentem jest scena kiedy starcy nie chcą skakać ze skały.
Usuń