sobota, 27 kwietnia 2024

Szlag

 trafił pomidory, zmarzły,a w szklarni były, fakt, że trochę dziurawa, planowałam podjechać i je przykryć czymkolwiek, ale rzeczywistość mi się rozjechała. W piątek z mamą w szpitalu nieomal cały dzień, w sobotę 20 km marsz w deszczu i zabawy około autostradowe odstręczyły mnie kategorycznie od jakiegokolwiek ponownego wyjścia z domu. W niedzielę ujrzałam na swoich dłoniach, napuchnięte i obrzmiałe palce w różnych odcieniach fioletu, przemknęłam i pominęłam myśl, ze to może być skutek rozpaczliwego trzymania się drucianej siatki i skupiłam na wyobrażaniu symptomu choroby nieznanej mi i niebezpiecznej, uznałam więc że trzeba celebrować ostatnie spokojne dni, więc pod kocyk i na tapecie było Ostrze Abercrombie ,czyli ciąg dalszy fantasy i nowy kryminał z Rebusem w roli głownej i tak to moje sadzonki nie otrzymały na czas pomocy i wsparcia. A fe brzydka ty.

 Coś w rodzaju żałoby przeżywam, pożegnałam się z moim samochodzikiem,który towarzyszył mi dzielnie przez ostatnie parę lat i  bardzo dziwnie się z tym czuję. Dzięki niemu przed laty poniekąd odzyskałam niezależność, sprawczość i otworzyły się nowe możliwości.Przez okres małżeństwa nie siadałam za kółkiem,mąż bezlitośnie krytykował każdy mój ruch w samochodzie, więc zrezygnowałam z samodzielnej jazdy, byłam wożona, Jakkolwiek okoliczności kiedy przymierzałam się do jego zakupu nie wspominam lekko. Pamiętam dzień, kiedy wracałam z pracy, pamiętam w co byłam ubrana; jasna lniana,ołówkowa spódnica i rozpinana bluzeczka w czerwoną pepitkę. Było ciepło, wracałam z domu myśląc o obiedzie, co mam jeszcze dokupić po drodze, o fakturach do wypisania , o tym jak tam dziecku poszła klasówka z matmy. Nie pamiętam jednak,czy ten obiad w końcu ugotowałam. W domu była policja i mąż bardzo zdenerwowany, podpalono nam samochód. I tak to dowiedziałam się, ze mąż mnie zdradza, samochód podpalił z zemsty przyjaciel kochanki mojego ślubnego i nieoczekiwanie znalazłam się w samym środku popieprzonej telenoweli bez happy endu jednakże.

  Na wycieczce dzisiaj nie byłam i za tydzień prawdopodobnie nie będę, powody wyłuszczę w następnym poście bo wiecie książki to ja lubię czytać, nie pisać :)

11 komentarzy:

  1. Kurde, fakt - telenowela. Podoba mi się (z przeproszeniem, bo Tobie raczej nie).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewentualnie kiepski melodramat, do komedii jeszcze nie dojrzałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. książki bym pisała namiętnie, gdybym tylko zdołała napisać, gdym miała zdolności, lekkość pióra, gdyby doskakiwały do moich ambicji, gdybym wreszcie miała czas i samodyscyplinę. oraz witaj w klubie ;-)
    biedne pomidory, szkoda ....

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomidory, rosną już nowe, jest taka możliwość, że w okolicach zimnej Zochy sadzic będę po raz trzeci, a co ? Przy okazji się doinformowałam, że sadzonki źle sadziłam, trzeba o wiele głębiej, nawet po drugim listku.
    Wedle pisania, lekkość pióra,czy może teraz klikania to Ty wg.mnie posiadasz, a co do całej reszty, przyszłość bywa zaskakująca i nieoczekiwaną zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeważnie :-) taka lekkość, to posiada prawie każdy bloger. w czasach, gdy więcej ludzi pisze niż czyta, trzeba mieć jeszcze to coś albo gwiazdy i planety muszą się jakoś tak ułożyć czy co? albo trzeba mieć pomysł albo samozaparcie. ech to głupie jest. i wkurzające. bo marzenie nie przechodzi...
      a teraz będzie historia mojego zycia w odcinkach. Ostatnim razem na tą książkową sytuację z mężem nie zareagowałam, bo nie byłam gotowa.
      Rozumiem, ż wyrwałaś chwasta ze swojego życia :-)

      Usuń
    2. Poważnie, miałam w życiu jednego męża i wielu mężczyzn... a ten mąż był w poprzednim życiu bardzo ważną wpływającą osobą przez długie lata był i w sumie trochę mi spieprzył kilka spraw. i to Banalnie spieprzył, zakochał sie w mojej przyjaciółce ze studiów, spał ze naszymi znajomymi......odszedł do młodszej kobiety. I Wspaniale, jak się potem okazało. i okazuje nadal, Teraz. Bo myślał, że się będziemy przyjaźnić : posłał dzieci do mojej szkoły, Nie mogę pisać o tym u siebie, bo niestety okazało się, że czyta mojego bloga ;-DD i dwa lata temu dostał szału, gdy przeczytał, że jest dla mnie aktualnie starym dziadem :-))) jest gorzej ,bo on jest dla mnie człowiekiem, którego nie znam i znać nie chcę.
      (napisał w komentarzu że kłamię i różne bzdety, od tej pory moderuje komentarze, zwłaszcza, ze zawsze czyha jakaś chujowa blogerka, która akurat może sie przyczepić, ocenić i zrobić dym)
      teraz mam Naczelnika, który pomimo, że mnie doprowadza do szału chwilami, jest w mojej bajce i bańce.
      I żyli długo i szczęśliwie.

      Usuń
    3. także będzie dobrze Przeważnie :-)

      Usuń
  5. Zaskoczyłaś mnie, tym pragnieniem, tęsknotą do pisania. Potem zdziwiło mnie własne zaskoczenie, przecież istotnym aspektem Twojego życia jest tworzenie.
    I tak prosto by trzeba pisać o rzeczach nam znanych, z drugiej strony Tolkien, Martin a nawet Rowling, wymyślenie własnego świata i tam obsadzenie fabuły też wydaje się kusić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o takiej wizji tworzenia światów, to nawet nie pomyślałam, to jest potężna wyobraźnia i potężna robota...której trzeba się poświęcić. Uwielbiam !!! czytać.

      Usuń
  6. Na porównanie do chwastów, protestuję zdecydowanie. Chwasty piękne są i pożyteczne. Wyobraź sobie pole pelne maków i chabrów, oczy można zgubić.
    Nawet nieusuwalnego perzu nie można zrównać z podłością i nikczemnością dwunogich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "wyrwać chwasta" jest cytatem z filmu ;-) i rozumiem oburzenie bo i ja kocham chwasty w sensie że piękne i pożyteczne, bo najczęściej zioła. jedynymi i prawdziwymi chwastami są ludzie.

      Usuń

Spryciarz

  Maciuś I, czasami daleko jeszcze od domu jestem, a tu nieoczekiwanie, biała kula, z trzęsącym się na kuprze sadełkiem leci do mnie wte pęd...