Moje stare kości czują wczorajszy wypad rowerowy. Ok. 70 km. i aż tak, żeby mnie wszystko bolało, żarty doprawdy jakieś. Na wycieczce pieszej kolejny raz nie byłam, bo opłotki miasta, bo krótka trasa, bo masa ludzi rozciągająca się w długi ogon. Potem ci pierwsi czekają na resztę, potem odpoczynek, a jak tak ładna pogoda, to część chce dłużej obsiadać przydrożne rowy. Aczkolwiek rozumiem, że dla niektórych jest to towarzyskie spotkanie, mnie takie drobienie w miejscu męczy psychicznie i zniechęca. Więc rower, trzeba się rozjezdzić przed rajdem, bo w sumie za tydzień będę się pakować. Rajd trwa dwa dni, nasza trójka jedzie parę dni wcześniej, bo trzeba nacieszyć się pobytem nad morzem. I w sumie to mnie najbardziej niepokoi, pobyt z dwójką prawie obcych mi osób, jestem introwertyczną indywidualistką, która miewa problemy z dopasowaniem się. Czym ja się martwię ? Zrobiłam sobie pętęlkę wokół pobliskiego miasteczka, szosą, czy wyprzedzające mnie samochody nie mogą zachowywać przyzwoitego odstępu ? Nie wiem czy to nieuwaga, czy złośliwość, postraszyć tego zawalidrogę na drodze.
Pod tym zamkiem w miasteczku, które wczoraj odwiedziłam mieszkali kiedyś moi rodzice, i ponoć ja, nie pamiętam. Pamiętam tylko opowiadanie mamy, że nie było tam bieżącej wody, i niby pod zamkiem, ale ciagle wysoko było dzwigać wiadra wody z najbliższej studni. W drodze powrotnej mijałam moje jeziorko, gdzie woda połyskiwała niczym polana srebrem.
Zajęcia informatyczne niespodziewanie rozrosną się nam o następne godziny, studenci prowadzą projekt. Mam szczerą nadzieję, że nie będzie bardzo nudno, a wprost przeciwnie dowiem się paru nowych rzeczy. Po ostatnich zajęciach wylądowałam z poznaną na zajęciach babką na kawie. Zapraszała mnie na tą kawę od pewnego czasu, i uznałam ,ze to już niegrzeczne , ciągle wymawianie się. U. załatwiła mi miejsce na bezpłatnym kursie angielskiego, co najpierw ucieszyło mnie niebotycznie, jednak kiedy okazało się ,ze dzień i godziny kursu pokrywają się z informatycznymi po namyśle zrezygnowałam. Uczenie się języka jest dla mnie formą zabawy, jako turystka sądzę ,że poradziłabym sobie językowo nieomal w każdej kwestii, natomiast posiadanie pewnych kompetencji cyfrowych jest wprost niezbędne w codziennym funkcjonowaniu. Na tej kawie U zaproponowała też wspólny wyjazd, niedrogo, fajne miejsce. Cóz poczułam ulgę, kiedy okazało się, że siostra na ten czas ma własne plany wyjazdowe, a mama z nikim obcym nie zostanie, bo nie i już. Dziwi mnie okazywana, czasami niechęć od mało znanych mi osób, bo na prawdę staram się nikomu nie wchodzić w paradę, z drugiej strony czyjaś nadmierna życzliwość wprawia mnie w duże zakłopotanie.
Odnośnie ostatniego postu wizytę u dermatologa z nfz udało załatwić mi się , ku swojemu zdziwieniu nieomal bezboleśnie. Teleporada z lekarzem rodzinnym, musiałam być przekonywująca bo dostałam skierowanie na cito. Kilka telefonów do poradni w mieście, u nas najbliższy termin na grudnia, telefon do innego miasta i mogłabym mieć wizytę na już. Ostatecznie umówiona jestem za miesiąc. Miałam jechać dzisiaj na działkę,ale zdecydowanie będę leżeć cały dzień na kanapie, mam fajne czytadła, a na działkach coś zżera tulipany, sąsiadka powiedziała, że wszystkie ma obżarte, ślady, a raczej bobki wskazują na zająca. Ciężkie jest życie rolnika.