niedziela, 1 grudnia 2024

Ma się

 ten czar, wdzięk i szyk ( w zamyśle pisane tonem kpiącym). Sąsiad, na szczęście nie z mojej klatki , tylko mieszkający gdzieś nieopodal obdarzył mnie kiedyś miłym słowem, przy następnej okazji znowu kilkoma słowami skomplementował moją jakże skromną osobę, co już przyjęłam z lekkim zakłopotaniem bo dzwigałam wówczas dwa worki kociego żwirku, zakupy i ręce wyciągnęły mi się gdzieś w okolice podłoża a uchachana byłam niczym koń po Pardubickiej i jeszcze kilka razy, co już mi się przestało podobać, bo pan ów ma bardzo fajną żonę i to ją powinien darzyć zachwytem. Kiedy wydaje mi się, że coś, ktoś, równocześnie mam z tyłu głowy wspomnienie, jednej z moich pracownic. Obiektywnie to była mądra dziewczyna, magister  bibliotekoznawstwa i studiowała coś tam dalej. Ale miała takie nadzwyczajne wyobrażenie o sobie, bywają klienci, o panach myślę w tej chwili, bardzo uprzejmi, szarmanccy, mówiący ciepłym głosem. I kiedy zdarzył się taki klient ona wzdychała i mówiła widziałaś jak się na mnie patrzył, co ja mam w sobie, że ci faceci tak za mną latają. O jej urodzie nie będę się wypowiadać, bo to sprawa gustu, ale miała dosyć wyłupiaste oczy, dodatkowo podkreślone przez grube szkła i kiedy ona tak tymi oczyma wywracała, wydymając wargi, wyglądało to przezabawnie, czasami nie mogąc się opanować, zaczynałam gwałtownie kasłać próbując zamaskować śmiech. Nie mówiłam jej, że ci panowie zachowywali się tak samo, kiedy ona jeszcze  nie pracowała. 

W poniedziałek była przepiękna pogoda, oczywiście kierunek działka, jakieś cebulki zostały do posadzenia, na wyprzedaży w ogrodniczym znalazłam takie cudo 


 Na miejscu spotkałam sąsiadkę działkową, z którą się nie widziałam, uuu ze dwa miesiące. Krzyczy do mnie, żebym podeszła do płota, podchodzę, wciska mi do rąk reklamówkę, a tam powidła, dżemy malinowe, jeżynowe. Kiedyś żaliłam się jej  ,ze  z powodu choroby nie pojechałam na święto śliwki do Strzelec, robią tam najpyszniejsze powidła, które uwielbiam, teoretycznie można je potem dostać w niektórych sklepach, ale stwierdzono organoleptycznie przez autorkę, to nie jest to samo. Rzecz sie działa na początku września, prawdę mówiąc przyjechałam z tymi słoikami do domu i się nieomal nad nimi popłakałam, za dużo dobroci dla mnie. Ponoć zrobienie powideł nie jest trudną sprawą, ale ja kiedyś próbowałam smród w całym domu i garnek do wywalenia, nie przejawiam talentu żadnego w tym kierunku. Aczkolwiek nigdy nie mów nigdy, nie piekę również, ale ostatnio mam taki nawrót na słodkie, że masakra; czasami podczytuję blog Pantery, nie odzywam się tam w ogóle bo moje poglądy róznią się zdecydowanie, ale przepis na ciastka z trzech składników? Pomyślałam, tego nie da się spaprać, zrobiłam na oko z mniejszej ilości, i tadam, przez dwa dni jadłam nieomal i wyłacznie zrobione przez samą siebie ciasteczka.  Słodycze i słodycze, muszę się więcej ruszać, bo rower kiedy taka pogoda nie kręci mnie wcale. Myślę o bieganiu, nawet dzisiaj miałam zacząć, ale głowa przyćmiła  mi dzień. Zresztą muszę przedyskutować jeszcze ten temat z kolanem, bo nie wiem jakie ono ma pogląd na  sprawę.


 Najukochańszy pocieszyciel, nawet jak mu na nogę nadepnę, nie obraża się nie focha. A kiedy mam w ręku kawałek pachnącej kiełbasy jest gotów pójść za mną na koniec świata.

4 komentarze:

  1. Przepiekny ten piesio😘
    Otóż ciastek od Pantery znaczy z przepisu jeszcze nie zrobiłam...ale może na święta zrobię. Skoro mówisz że smaczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze chciałam mieć miechunkę

      Usuń
    2. Zapewne jadłyśmy smaczniejsze ciastka, ale prostota i szybkość wykonania biją inne na głowę.
      Lubię kolor pomarańczowy. Trochę słońca ma w sobie, zwraca na siebie uwagę i jednocześnie ostrzega; uważaj.

      Usuń
  2. A gdyby ci bardzo zależało mogłabym się bujnąć do kwiatowej hurtowni i sprawdzić czy jeszcze stoją w kącie.

    OdpowiedzUsuń

"Dzień pogania noc

  świtem purpurowym".  Usłyszałam dzisiaj w radio tę piosenkę i aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Lubiłam ją kiedyś bardzo, dalej ją l...