sobota, 25 stycznia 2025

Siedzę w domu

niczym zmurszały pień i drę, tnę stare papierzyska , końca nie widać.Tyle,że wszystko z piwnicy wniosłam już na górę i teraz tylko uporać się z tym trzeba.   


 

Drugi podobny pakiet kartonów zalega w małym pokoju, do tego już opróżnione leżą na innej ścianie, tak że bałagan wokół i permanentny ewidentnie, nie nastraja mnie zbyt życzliwie do świata. Koleżanka zobaczywszy te stosy, przyniosła mi niszczarkę, do której dwie kartki łaskawie się mieszczą i to równiuteńko, inaczej zapycha się zaraz. Prawdę mówiąc nie wiem czy jej już nie zepsułam sprzętu, po przepychaniu pilniczkiem coś tam poodpadało i boję się włączyć bo a nuż nie będzie działać. Jedynie kot ma uciechę.  Dokumenty są z dwóch firm, kiedyś leżały sobie spokojnie na zapleczu sklepu, gdzie ew. tylko dokładałam nowe. W czasach papierologii pożądane było mieć wszelkie dowody złożenia jakiegoś dokumentu, albo wpłaty. Kiedy zamykałam firmę, jak najdłużej prowadziłam wyprzedaż, wiadomo, z drugiej strony było pismo ze spółdzielni grożące mi  drakońskimi karami, jeżeli nie oddam lokalu w terminie. Fizyczna likwidacja sklepu była jedną z najcięższych w sensie fizycznym rzeczy którą dokonałam ja sama, samiuteńka. Część mebli sklepowych udało mi się sprzedać, część oddałam za friko, ale zostały np. wielgachne regały, robione na zamówienie, częściowo przyczepione do ścian, niektóre lady istne kolubryny.. Sklep był wysoki, ok.5m, pod sufitem miałam zawieszone sieci rybackie. Drabinę i owszem miałam składaną, ale albo nie umiałam jej rozłożyć, albo była zepsuta, tak że kiedy właziłam np. na regał,z którego miałam dojście do sieci nie było wiadomo czy i jak z niego zejdę, regały się chwiały, stałam na palcach ciągnąc te sieci, parę razy myslałam,że już po mnie, gdybym zleciała z tej wysokości, a regał na mnie by spadł...Nikt by nawet nie wiedział. Okna były pozasłaniane szarym papierem i siedziałam tam pózno w nocy. Regały rozkręcałam zwykłym śrubokrętem, waliłam młotkiem,kiedy nie chciało puścić. Ciężkie płyty pazdzierzowe, dobrze, że śmietnik miałam niedaleko. Tyle tych płyt tam nadzwigałam, szklanych półek, śmieci nagromadzonych przez 20 lat. Kartony z dokumentami, które teraz niszczę, kartony z towarem. Pakowałam, płakałam, dzwigałam, wynosiłam, przenosiłam, upychałam. Nikomu nic nie mówiłam. Wstydziłam się. Moi ówcześni znajomi. Lekcje tenisa ziemnego, tańca na lodzie, angielski, wyjazdy, zakupy. Tak wyglądały tematy naszych rozmów i spotkań. Czułam się przegrana i gorsza. Nie chciałam aby ktokolwiek się nade mną litował czy współczuł. 

Siedzenie w domu ma swoje pozytywy, zaczęłam sypiać, zdarza mi się przespać 7 godzin, czego nie doświadczyłam od wielu lat i co wydawało się nieprawdopodobieństwem. A jednak, przy okazji zniknęły mi czarne sińce po oczami. Z negatywów, brak kasy i żydzenie na wszystkim, co bywa dokuczliwe. No i dopa mi rośnie, co jest z kolei wkurzające. Na rowerze w tej chwili jeżdżę sporadycznie, spacery to za mało. Biegać nie mogę, po bieganiu moje powypadkowe kolano  zaczęło się samoistnie składać. Może to z boku wyglądać zabawnie, ale mi nie było do śmiechu kiedy raz i drugi nieomal nie uklękłam przed nadjeżdżającym samochodem. Przy sprzątaniu jednakowoż wykonuje się skłony, ukłony, przysiady, przyklęki i to w tempie presto. Więc ciasto ,którym bez przerwy częstuje mnie mama, no jak nie zjesz, w tonie słychać zalążek urazy, słodycze, które uwielbiam gdzieś tam znikały, teraz odkładają się w boczkach. Konieczne wydaje się więc powiedzenie słodyczom won ! Nie wiem jednakże czy jestem w stanie oprzeć się pączusiom i faworkom. Czekoladzie z orzechami, krówkom z wawelu, miętowym pastylkom w czekoladzie...mogłabym tak ciągnąc bez końca.

czwartek, 9 stycznia 2025

A horror movie

 Oglądałam wczoraj przed zasnięciem pierwszy odcinek serialu na Netfixie: Przełom. Obrazowo pokazano tam jak nie wiadomo kto małym nożykiem zabija przypadkowych przechodniów, w tym dziecko. Jest druga w nocy, budzi mnie hałas, niewątpliwie dobiegający z mieszkania, jakby brzęknięcie talerzyka, lub szklanki. Wiadomo jak się człek raptownie budzi, mija chwila zanim oprzytomnieje bardziej. Zastanawiam się kot ? Ale jak kot, sprzątnęłam kuchnię wieczorem, ani okruszka nie zostawiając, jakby na poparcie mojego toku rozumowania spod kołdry wygrzebuje się ciepłe futerko siada na brzegu łóżka i strzyże uszami. Wygląda na to, że sypiam czujniej od kota. Siadam na łóżku, za przykładem kota staram się łowić dzwięki. Boże drzwi od mieszkania nie są zamknięte, czasami mi się to zdarza, następna myśl przecież drzwi zewnętrzne od klatki są też od paru dni zepsute, wejść może każdy. Wyobraziłam sobie ciemną postać kryjącą się gdzieś w mieszkaniu. Moja pierwsza myśl, żeby wstać, pozapalać światła ustąpiła decyzji, że jeżeli ktoś czai się z nożem w ręku niech mnie podziabie w łóżku, niech nie leżę pózniej we krwi na zimnej podłodze. A może jak się nie będę ruszać, wezmie co chce i pójdzie dalej. Prawie nie oddychałam. Rano byłam baaardzo niewyspana :)

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Planowałam

iść dzisiaj na długi spacer, ale kiedy o poranku wyszłam na balkon w celu dosypania fruwającym słonecznika i nogi nieoczekiwanie zaczęły mi się rozjeżdżać samowolnie w dwie różne strony uznałam, że odstąpię od zamiaru,bo cóż to za zabawa kiedy idziesz i nie jesteś pewna, czy za chwilę nie gwizdniesz się, bo podłoże niby czarne ale jakby nie do końca.                                                                                         W sobotę jak zwykle wycieczka, śnieg, pierwszy raz tyle dookoła i słońce, tylko iść i  iść.  Piknie było.     


Kiedy córa pojawia się w domu, przywozi ze sobą całą torbę kosmetyków, w Polsce dokupuje następne, część "starych" zostawiając w niejakim nieporządku, więc wkraczam do jej królestwa, aczkolwiek trudno nazwać mnie pedantką, z takim rozgardiaszem na wierzchu żle się czuję. Przy okazji porządkowania czasami trudno się oprzeć pięknym, kolorowym opakowaniom i probuję tego i owego, jednak na próbach tylko się kończy. Nie maluję się, nigdy nie malowałam. Oczy, jakichkolwiek kosmetyków bym nie użyła, po pomalowaniu parę godzin pózniej zawsze wyglądają tak samo, czerwone, spuchnięte, zapłakane, nawet najpiękniejszy cień nie wygląda wtedy dobrze. Usta, przetestowałam wiele szminek i błyszczyków, od najtańszych po kilka stów w cenie i cóż, kilka dni używania choćby tylko kredki i błyszczyka, robi mi się syf na ustach w postaci opryszczki. Podkłady, zawsze mam parę róznych na półce w nadziei, że ten właśnie będzie dla mnie odpowiedni,beznadzieja. Krem przez wiele lat pasował mi tylko jeden z Yves Rocher, ale kiedy go wycofano, jego następca nie był już dla mnie  łaskawy,  w tej jednak dziedzinie  odkryłam, że polska Bielenda położona na twarz nie czyni mi krzywdy. I tak, zazdroszczę tym, którzy umiejętnie umieją podkreślić swoje atuty, tuszując przy okazji wady, dla mnie to zupełnie obca umiejętność. 

Nie poszłam ostatnio do biblioteki z całych sił opierając sie pokusie. Kiedy długo siedzę z nosem w książkach, nie ma mnie dla świata, ale i świat mógłby nie istnieć dla mnie. Dryfowanie po świecie fantazji i wyobrazni dobre może być jako odskocznia od codzienności, chwilowy przerywnik, ale na dłuższą metę, przeżywanie tylko czyichś przeżyć, wzruszanie się tylko czyimiś uczuciami prowadzi do odrealnienia i pogłębia trudność w odnalezieniu się w codziennym życiu i kontaktach międzyludzkich. Zdając sobie z tego sprawę zmuszam się przecież do wychodzenia ze skorupy, np. wędrując z ludzmi, chociaż równie dobrze mogłabym robić to sama. Zbieram też okruchy życzliwości od innych czasami zupełnie obcych mi osób. Dziękuję Ci za to Teatru, i Tobie Kasiu, i kilku innym nickom , które czytuję w czeluściach internetu.

"Gdybyś innym ptakiem był"

Moje stare kości czują wczorajszy wypad rowerowy. Ok. 70 km. i aż tak, żeby mnie wszystko bolało, żarty doprawdy jakieś. Na wycieczce piesze...