niedziela, 27 kwietnia 2025

Zostanę

kotobójczynią, nie to nie jest żart. Sypiam troszkę lepiej, ale ciągle bywają noce, kiedy zasypiam ok.22ej, budzę po dwunastej, i do bladego świtu oglądam kryminały, chętnie morderstwa w Midsummer, bo to są takie miłe angielskie historie, nie wzbudzające  emocji, tak w okolicach czwartej w końcu oczy mi się zamykają a o piątej, jeśli mam szczęście lub wcześniej, mój zwierzak przystępuje do akcji, czyli miauczenia, ciągnięcia za włosy, wkładania wąsów do nosa. Gdyby był głodny to zrozumiałabym cierpienia małego sierściucha, ale nie, pomymla, pomymla w misce i znowu wydziera się wniebogłosy, a człek wkurzony do imentu nie myśli już o spaniu, kiedy zdarza się to dzień po dniu, patrzę na niego ponuro i wymyślam sposoby na ukatrupienie, w wyobrazni na razie, w życiu codziennym przemoc jest mi aktualnie obca. Tak to się jest karanym za dobre uczynki, znalazłam go kiedyś w worku foliowym nad Wisłą, nalatałam się z po weterynarzach, z żadnym dzieckiem nie spędziłam tyle godzin siedząc pod gabinetem, bywały miesiące, że dzień w dzień.I co mam ? osobistego dręczyciela. 

Zrobiłam dzisiaj trzecie podejście, rowerem rzecz jasna do pałacyku w Ostromecku i wreszcie udało mi się zrealizować zamysł. Za pierwszym razem skostniały mi stopy i ręce, a zęby tak szczękały, że kawy pić nie mogłam, a kiedy zaczął padać gradośnieg, chociaż 3/4 trasy miałam przejechane zawróciłam, drugi raz tuż przed rajdem , kiedy wiatr próbował tańczyć z moim rowerem oberka, wtedy zaledwie wyjechałam z miasta zaraz doń wróciłam. To jest w tym roku pierwsza dłuższa trasa, ponad 100 wykręciłam, może nie jestem jeszcze, zramolałym dziadersem. Pałacyk i otoczenie zadbane tylko, tylko kwiaciorków jakby niedostatek.



kula  z wikliny dwa razy większa ode mnie.

ławeczka sponsorowana, z jednej strony bez, z drugiej strony kalina.

Po następnej kawie z U z cyberzajęć. Teorie spiskowe, wcale nie są spiskowe, dowodem szczepionki, nie pytałam już czy wg.niej ziemia jest płaska, nie śmiałam. Dostaję od niej filmiki na yutubie, gdzie panie w białych giezłach śpiewają ? Pobudzają swoją kobiecość i duchowość, oglądałam całe trzy minuty, po kolei wywalam. Moja kobiecość schowałam do szuflady i ani mi w głowie ją podlewać. Dzieci jej córki nie chodzą do szkoły, ani do przedszkola, bo wiesz jaka tam jest indoktrynacja, perwersje kochana...Czeka mnie jeszcze jedna kawa, ostatnio ona stawiała i już mi się włos jeży na głowie. Brzydko tak obgadywać, wredna jestem.


niedziela, 20 kwietnia 2025

Rowery trzy

Powrót do rzeczywistości  bolesne doświadczenie, dzień dobry: szare, zwykłe życie, tyle z pozytywów, że na miejscu z dziesięc stopni więcej niż nad morzem. Kot z lekka obrażony, ale cały i zdrowy, sąsiadka sprzątała po nim, chociaż nie musiała, kilkadziesiąt sadzonek * na oknie w dobrej kondycji. 

Wyjazd był, jak to ując w stosowne słowa? Wspaniały, niezwykły. 460 osób pełnych pozytywnej energii, radosnych, życzliwych, przyjacielskich. Masa uśmiechniętych twarzy. Nieufna, ostrożna, poczułam się po paru godzinach swobodnie, niczym w dużej rodzinie. Trudno było pod względem pogodowym, wiatr nad morzem zjawisko jak najbardziej naturalne, ale pizdziło  naprawdę ostro i prosto w twarz. Kiedy jechaliśmy wzdłuż morza, po klifach, ubrana we wszystko co zabrałam ze sobą, czyli podkoszulkę, bluzę, rozpinaną bluzę, kurtkę, kamizelę, było akurat, kiedy zjeżdżaliśmy niżej w miejsca bardziej osłonięte, człek się topił w pocie. Nie można było się za często zatrzymywać,czyli rozbierać i ubierać ponownie, podzieleni byliśmy na grupy 15 osobowe, i jeżeli dana grupa za często stawała, doganiały ją inne grupy i robiło się zamieszanie .Najcięższy był drugi dzień z Jastrzębiej do Gdyni, tak wiało, że myślałam chwilami,że odpuszczę, nie dam rady. Jechaliśmy dosyć szybko, trzos grupy to faceci powiedzmy 40 letni, no i my z A. emerytki. Ale moc grupy jest wielka.      A. okazała się świetną babką, szacun wielki. Nie przepadam za towarzystwem swoich rówieśniczek, wiadomo, że nie można wszystkich równać do jednej sztancy, ale wydają mi się często takie matronowate, uczepione  tego co było, sztywne, mało elastyczne. Do tego jeszcze zazwyczaj religijne, a kiedy dowiadują się, że jam agnostyczka, to oburzenie, bo żyję w grzechu ( ludzie, w jakim że ja grzechu żyję? ), albo próbują mnie naprawiać. U. znajoma z cyber zajęc, usil€jąca się ze mną zaprzyjaznić, kolejna kawa na mieście, częste telefony, esy. złożyła mi takie życzenia świąteczne, w co  trzecim słowie chrystus, że zaniemówiłam wprost, bo wcześniej o religii ani słowa nie było. Ale wrócmy do koleżeństwa wyjazdowego. A jest inteligentna, z dziesięcioma pomysłami na minutę, z poczuciem humoru zabarwionym złośliwością, bezpośrednia i komunikatywna. Aczkolwiek nie cierpiałam jej bardzo przez parę godzin. Przed rajdem noclegi mieliśmy w apartamencie, gdzie każde z nas miało swój pokój i kiedy chciałam mogłam iść do siebie i walnąc się na łózko, zdumiewający był tam przedpokój, wielki regał zawalony wprost polską i nie tylko fantastyką od podłogi aż po sufit, budząc się o trzeciej nad ranem nie nudziłam się ani chwili. Kryzys miałam podczas nocowania rajdowego, małe pokoiki i nas troje. Kiedy jedno się poruszało, dwoje musiało siedzieć na łóżkach. A wpadła do pokoju i krzyczy to moje łózko, moje. Z lekka osłupiałam. Dwa poj. łóżka obok siebie i trzecie trochę w kącie, wydawało się oczywiste, że będzie dla mnie. Nie było, A walnęła swoje rzeczy, nie lubi z nikim spać i już ?! Spotykając A i J na wyprawach uznawałam ich za parę, zawsze trzymali się razem, toteż kiedyś, gdy usłyszałam jak mówi ,że mąż dzwoni, lekko zaokrągliły mi się oczy, ale nie należę do osób, które interesują się kto, z kim i gdzie,po za tym pobyt w Holandii  bardzo przemeblował mi głowę. I tak to leżałam w nocy czując oddech obcego faceta na szyi, dziwne uczucie, aczkolwiek do J żadnych zastrzeżen mieć bym nie mogła. Oaza spokoju i opanowania. Jak wracałyśmy z powrotem, miałyśmy ponad godzinne oczekiwanie w środku nocy na dworcu, dopadła nas tam taka głupawka, że wyłyśmy ze śmiechu, bo do windy dworcowej nie chciał zmieścić się rower, bo wc było nieczynne, bo ludzie gapią się na nas, (też bym się gapiła) normalnie kulałyśmy się po brudnej podłodze J. stał niewzruszony i proponował herbatkę na uspokojenie, następny paroksyzm śmiechu. Nie przypominam sobie ,zebym w ostatnich latach doświadczyła takiej beztroski i radości jednocześnie.

Rano zazwyczaj jeszcze było spokojnie.
I wieczorami wiatr cichł.
Początek zbiórki na Helu
Ustawianie się do wyjazdu.
W oczekiwaniu.


* nie wiem po co mi kilkadziesiąt sadzonek pomidorów, wysiało się niechcący i urosło ..

niedziela, 6 kwietnia 2025

"Dzień pogania noc

 świtem purpurowym".  Usłyszałam dzisiaj w radio tę piosenkę i aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Lubiłam ją kiedyś bardzo, dalej ją lubię. Usłyszałam ją  od jednego z moich " sympatycznych " znajomych. Ciekawy był człowiek, nieciekawymi nie zawracałam sobie zresztą głowy. Stosunkowo szybko dotarło do mnie, że nikogo na  portalu randkowym nie znajdę. Ale umawiałam się dalej, bez napięcia i zastanawiania się nad tym jak mnie osoba po drugiej stronie stolika odbierze, były to zazwyczaj fajne spotkania i łechcące of course moje ego. Z tym od "bombonierki" zakończyłam znajomość, bo na rowerze ciągle się ze mną ścigał, wyprzedzał mnie bardzo, pokazując jaki jest szybki, a potem naśmiewał się , wkurzało mnie to okropnie. Najciekawszą osobą był pewien Niemiec artysta, który kupił gospodarstwo w Polsce, przebudował je to i jak. Wyburzył wszystkie wewnętrzne ściany, Wielki kominek stał na podwyższeniu, a po za tym przestrzeń. Zajmował się metaloplastyką, robił piękne witraże, malował. Stara stodoła stojąca obok jego chaty, wyglądała wprost nieprawdopodobnie, wszystkie kolory tęczy. W miarę jak znajomość się rozwijała, zaczął mnie sprawdzać najpierw w sieci, potem  śledził, a potem jeszcze wysyłał błagalne maile z przeprosinami. Zacięłam się, podejrzenie że czyham na jego majątek dotknęło mnie do żywego. Jeden pan był przystojny, bardzo, Gregory Peck to przy nim chłystek, przecudnej urody niebieskie oczy, klasyczne rysy, czupryna. Kochałam go całe pół godziny, gadał tylko i wyłącznie o samochodach. Po godzinie tylko żal czułam, mogłabym się pokazywać z takim gościem, wszystkim by oczy wyłaziły na wierzch, ale po tej godzinie myślałam że umrę z nudów nagle i ostatecznie.

Pogoda, cholerna, wstrętna pogoda. Sobota, niedziela, miałam zaplanowane całodzienne wycieczki na rowerze, że zimno będzie to wiedziałam, ale wiatr !Wyjechałam w sobotę dzielnie, jak zapizdziło, rower nieomal stawał w miejscu. Przez kilkanaście km. przechodziłam od zawracam, nie da się jechać, od jadę wbrew wszystkiemu. Ostatecznie poddałam się. Nie chciałam jednak wracac do domu, miałam czytadło o dziewczynie i jej braciach żurawiach, które wiedziałam pochłonie mnie. Na działce miała być puszczona woda, więc walcząc z powiewami wichury dotelepałam się na działkę, wyciągnęłam węża i dalej moczyć wszystko, ziemia sucha na wiór. Kwadrans po moim dotarciu na działkę zachmurzyło się bardzo i zaczął padać grad przechodzący w śnieg. Podlewałam, kiedy grad ustępował, pieliłam, nie lubię tak bezczynnie stać. I gadałam do siebie, żywej duszy dookoła, a ty podlewasz i pielisz podczas gradu, wariatka, prawdziwa wariatka. Zaczęły kwitnąć niektóre kwiatki, przez chwilę udało mi sie zrobić parę zdjęć potem już nie było jak. 


Bardzo lubię szafirki, zobaczyłam kiedyś całe ich pole w Hortulusie, nie mogłam oderwać wzroku, u mnie nie wyglądają tak spektakularnie, i rozłaża się po całym ogródku.     
 Wyjazd może okazać się dramatyczny, nad morzem przecież gorzej wieje niż tu i zepsuł mi się zamek od mojej ulubionej kurtki, nie to że nie mam innej, ale w niej się czułam najlepiej, to ciuch na trudne chwile. Litości...                                                                                   


Umilając

  Wstajesz rano, wodząc niewidzącymi oczyma w poszukiwaniu kapciochów, nie ma, pewnie poszły załatwiać swoje sprawy, uznajesz, że nie będzie...